czwartek, 28 sierpnia 2014

XII. Karuzela tej rzeczywistości

Wokół czego kręci się ten świat.
Wokół kawy, seksu i brudnych pieniędzy.
Kto kręci tym światem
Hazardziści i nimfomanem.
Kiedy skończy się ten świat
Szybciej niż każdy z nas myśli.

Nasza rzeczywistość jest tylko jedną z kolei, kolejną rzeczywistością po poprzedniej. Nie warto się nią zbytnio przejmować. Teraz ta, potem kolejna. I kolejna.
Chyba.

wtorek, 19 sierpnia 2014

XI.

my, najlepsi kreatorzy.
balansując na granicy pomiędzy dobrem i złem
kręcimy się.
i obiecujemy sobie ciągle, notorycznie
obietnice złote,
srebrne,
(posrebrzane)
chuj wie jeszcze jakie,
że będzie lepiej.
No ale kreacja.
więc kręcimy się.
i obiecujemy.

sobota, 26 kwietnia 2014

Niewiemktóra.

Możliwy mętlik i pustka trudna do zaadaptowania. Perspektywy bez większych wzlotów, przyszłość z troską o upadki. Tyle do zrobienia, tyle do przeczekania, tyle do przeżycia.
To by było na tyle.

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

X. Po kłebku, chronicznie, panicznie.

Chroniczne niespełnienie, chroniczne niezadowolenie, chroniczna pogoń za niedoścignionym, chroniczny brak wiary i wątpliwość chroniczna.
oplatam się szczęściem, jest cholernie dobrze, nie jest idealnie, nie lubię idealności ale jest bardzo bardzo przyzwoicie pięknie, pieprzy mnie logika tego zdania, jest dobrze.

szukam dawnych ludzi, przez ślady albo po nitce, szukam okruszków zatrzymania w rozwoju, cofnięcia się w czasie, autodestrukcji. szukam na ślepo, powierzchownie, tylko jestem tylko zerkam, nic głębiej.
nie muszę spać przecież wcale, tak chciałabym to 8 godzin spędzić na czymś innym niż sen.

czwartek, 10 kwietnia 2014

IX. krzyk

Związek do krzyk, krzyk w łóżku, krzyk radości, krzyk strachu, krzyk bólu, krzyk bez powodu, krzyk.
Kłujący, przeszywający, miażdżący. Żyjący własnym życiem w Twoim własnym ciele.
Krzyk wyzwalający, krzyk rozpaczy, krzyk miliona szeptów, które uwięzły gdzieś w połowie drogi.
Krzyk.

wtorek, 8 kwietnia 2014

VIII. osiem.

Przepis na wtorek 8 kwietnia
szklanka radości
mała łyżeczka smutku
szczypta nienawiści
okruch satysfakcji
jedna pestka zawodu
garść zaskoczenia
trzy łyżki czekolady
jeszcze trochę czekolady
fchuj czekolady.
Wybełtać,
wylać na podłogę,
taplać się.


Dostałam dużo prezentów jak na mnie,  jednak i tak najpiękniejsze są te niespodziewane, te sobotnie i te dzisiejsze. Sama nawet zrobiłam sobie prezent, ot co, czemu nie, czasem lubię siebie.
Czasem gdy nie jestem irtytująca i nieswoja. Gdy nie mam ochoty przywalić sobie porządnie w podbródek z kolanka. Czasem.

Mogłabym się kąpać w morzu balsamów i kwiatów, tak bardzo je uwielbiam. jakież to kobiece.
Więc zamienię to na morze krwi i odpadków nuklearnych.
Uwielbiam się kąpać w morzu krwi i odpadków. Tych nuklearnych szczególnie.
Pozdrawiam serdecznie.

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

VII. Ja mam dwadzieścia lat, ty masz nic.

No więc kończę 20 rok zycia i nie wiem w sumjie co pozatym. Patrze na swoja twarz w lustrze i jest dalej tak samo dziwnie różowa i bez wyrazu. Nic sie nie zmienia, nie urosłam od tamtego roku, może tylko włosy zapuściłam, ale to przecież mało istotne. Dalej noszę względnie moje ciuchy  i mam podobny tok myślenia, głowa się nei zmniejszyła ani nie urosła.
No a jednak wiele moge powiedzieć o dziś. Mam 20 lat i jestem ogromną szczęściarą, mam wszystko co chciałam by mnei spotkało mając dwadzieścia lat. Wszystkie te proste rzeczy jak studiowanie, niezależnośc finansowa, sałata w lodówce i zawsze ktoś czekający na telefon. Mam teraz cydr i jutro skrócone zajęcia, mam mase życia i możliwości rpzed sobą czy moze być coś piękniejszego? Mogę się realizować jeśli tylko chcę, inwestować w siebie, w innych.
Mała świadomość kruchość tego wszystkiego z tyłu głowy, przewrotności losu tylko czekajacego by upomnieć się o swoje.
Ale nie martwimy się, pijemy, jesteśmy świadomi zła i siebie, ktoś cie zmienił, ktoś cię naprawił ktoś cię robi szczęśliwym.
Pozdrawiam w moim dwudziestym roku życia.
3 2 1 0.

niedziela, 6 kwietnia 2014

VI. Obróć czas.

Witam bardzo serdecznie, jestem przepełniona obiadem, jabłkiem i kawałkiem sporej goryczy życia.
Żartowałam, jestem bardzo szczęśliwa, szczeście łaskocze mnie swym ironicznym ogonkem po piętach, nie mogę powstrzymać się od śmiechu hihihihih.
Mało trzeba by zmądrzeć, wcale nie trzeba wieków czy lat czasem wystarczy dokładnie tyle sekund ile potrzebuje wypowiedzenie jednego słowa, moze jeszcze kilka milisekund dodatkowych aby wybrzmiało, oblepiło usta, aby dało sie je zasmakować i obrócić językiem.

W nagrodę dostaję czas, najlepszy jaki mogłam sobie wymarzyć, teraz wiem że da się wiele zrobić a nawet więcej.

wtorek, 1 kwietnia 2014

V. Tak to jest życie.

Jest nieźle, powiem ci życie, że naprawdę nieźle ci idzie odkupywanie się za całe gówno jakim mnie otaczałeś.
Wcale nie. Ale. Wierze, wierze ci całą moją scharataną wątrobą że będzie jeszcze lepiej,.
Jest trochę do zrobienia, trochę do przemyslenia. Trochę tęsknoty i trochę ogarnięcia, patrzenia w przyszłość bez strachu i takie tam poetyckie bzdety, bełkot półprzytomnego poety.
W sumie produkuję tą notkę cały wieczór, ale niech nie zwiedzie was czasownik na "p" bo można produkować i nie wyprodukować nic ale to absolutnie nic produktywnego. Przymiotnik.

Pomagać nie jest łatwo, czasem może się zdarzyć tak, że ranisz przy tym innych.
Może zdarzyć się tak, że potem zostajesz podeptany albo spotykają cię równie przyjemne rzeczy z tym związane. Tak, może się tak zdarzyć. Czasem trzeba bardzo chcieć, czasem odbyć walkę na miecze z wiatrakami...
Wyrżnąć czołem w kostkę brukową, zaznaczyć glebę własną  krwią.
No tak to jest z tą pomocą życie, czasem wystarczy słowo, czasem gest, czasem staniesz na rzęsach i już jest lepiej, a nawet: jest całkiem nieźle, powie ci ktoś wieszając się na drzewie. Kopnie cię w twarz, nie bez przypadku, dyndając wraz z wątłą gałęzią, wcale nie przystosowaną do tego typu zwyczajów.
No tak to jest życie, tak to jest.


poniedziałek, 31 marca 2014

IV. witam, jestem nikita.

Za dużo kukurydzy, nie dogotowany ryż,  ot taka ze mne kucharka nijaka, ale próbuję no cholera, trzeba próbować.
Smacznego.
he he.
Życie szasta mną po brudnych kątach, czuję moc, tracę podłożę, biję czołem w ścianę.
Po prostu żyć.

niedziela, 30 marca 2014

III. Ciepłe błotko i wiosenne słoneczko.

Co czuję, nie wiem, może trochę mi się kręci w głowie ale to nic nowego.
Wtłaczam w siebie miazge obojętności, żeby tylko jakoś przetrwać i przeżyć.
Zawsze tak sobie mówiłam; musisz to tylko przeżyć. Cała sztuka jest w cierpliwym życiu, i pozwoleniu aby to całe niewygodne zło po prostu przeminęło.
Cały sęk w tym, że pośród setek cech, które posiadam, cierpliwość niestety się nie znajduje.
Co czuję więc,
Boję się jak nigdy, boję się swoich myśli, uczuć, emocji, boję się swoich słabości i tych stron wmurowanych w mój charakter.
Boję się trochę być i trochę zniknąć, boję się podejmowania decyzji, które są ważące dla mojej i twojej przyszłości.

Jutro mam kolokwium potem następne, kolejne,  boję sie ze się tym nie przejmuję chociaż powinnam, zbieram myśli i tylko czuję jak biegną tworząc niekończący sie kołowrotek. Staram się patrzeć i myśleć ale ciągle to ucieka i jest tylko jakaś bezmyślna masa splątanych krzyków.

Zagmatwanie  duszy, przyszłość jest tylko grubą warstwą nicości.
Oddałabym jutrzejszy obiad by znać przyszłość. A nie, ha, ha nie mam na jutro obiadu jestem zbyt leniwa i za mało utalentowana by gotować, jestem nawet za mało utalentowana by jakos w miare poprawnie żyć nie namnażając sobie tylko problemów.
Może kiedyś o tym napisze, jak żyć nie namnażając sobie problemów, bo w końcu od tego jestem, urodziłam się by radzić innym w sprawach, które dla mnie są nie do rozwiązania.
Pozdrawiam cieplutko i radośnie.


niedziela, 23 marca 2014

II. O obietnicach, o syndromie picia dnia następnego i o studiach głupoty.

Cóż za piękny dzień. Pan Kac mnie dzisiaj odwiedził i siedział od rana i zapewne nie wyjdzie dopóki, dopóty nie odpłynę w słodką, błogą krainę snu. ( obiecuję, obiecuję że alkoholu już nie tknę.) Naiwnie żrę pomarańczę i wierzę, chcę wierzyć że witamina C zabierze ode mnie tego paskudnego gościa, wierzę tak bo za grosz nie rozumiem chemii i biologi mimo intensywnej nauce czasów gimnazjum i liceum nie wiem, co potrzeba mojej poharatanej wątrobie aby choć w małej części odzyskała witalność. I dlatego ufam kopalni zaufanej wiedzy czyli internetom.
Tak, pomyślicie,  szalone pełne niespodzianek życie studenckie. Co weekendowe wypady na miasto, z dreszczykiem, emocji przyjmując na klatę każde nowe, zaskakujące swą niecodziennością wyzwanie, poznawanie tysiąca nowych ludzi, palenie fajek i picie wódki bez oporu i bez pieniędzy oczywiście, bo studenci nie mają pieniędzy ale mają wódkę, tak! Przypadkowi faceci, przypadkowe kobiety, przypadkowe powroty nad ranem z podkowami od rozmazanego tuszu pod oczami, milion wspomnień i zdjęć, które wieszam na ścianach spinaczami do prania... tak, to zdecydowanie studia. Zero nauki, po co komu nauka na studiach? Przecież na studiach jest tak mało zajęć a tak dużo czasu wolnego, przecież studia to pieprzony amerykański film, codziennie impreza, uczelnia dba o nasz rozwój w sferze zarówno duchowej jak i fizycznej a także na wielorakich płaszczyznach towarzyskich na przykład, nie pozwala na brak czasu dla znajomych,  uczelnia wszystkimi swoimi kolorowymi ścianami krzyczy NIE dla ludzi, którzy za dużo siedzą nad książkami i nie mają czasu nawet odwiedzić swoich bratanków i innych siostrzenic mieszkających piętro wyżej czy na przykład konają po całym tygodniu zajęć i nawet nie mogą odpocząć na weekendzie.
Oczywiście cały cynizm tej notki wynika z mojego stanu dzisiejszego, mianowicie stanu złości i tupania nóżkami bo tak bardzo mi się nie chcę a jednak muszę. Nie zrażajcie sie, studiowanie jest naprawdę całkiem no bardzo nawet albo może tak przynajmniej w sporej części fajne.
Tak, pozdrawiam serdecznie z wydziału anglistyki, jutro poniedziałek chciałam zakomunikować, odwalcie się od niego, on nic wam nie zrobił.
Pozdrawiam cieplutko, ciumaski.

sobota, 22 marca 2014

I. Na początek dobry miszmasz.

Odczuwam poważną potrzebę pisania. Nie żartuję, słyszałam od zaufanych informatorów, że od takich rzeczy jak niewyżycie twórcze można stracić oko albo i oba.
Przez dosłownie sekundę prowadziłam  bloga, gdzie komentowała rzeczywistość jednak brak czasu i jakotakie ogranicznie narzucone sobie przez samą mnie co do tematyki nie dawało mi na dłuższa metę satysfakcji dlatego wylądowałam tutaj.
Co tutaj będzie, no więc wielki miszmasz, groch z kapsuta i kisiel z budyniem, mam zamiar tu się żalić, wypłakiwać, rozważać, krzyczeć, tupać i pisać niezrozumiałe głupoty świata mojego.
Na razie nie jestem ukierunkowana, wedle potrzeby będę tu skomleć więc nie spodziewajcie się niczego super ambitnego ani twórczego, będę po prostu przelewać swoje uczucia prosto ze rozharatanej wątroby w sam środek sterylnych postów.
Nie mam imienia ale za to mam lata, które zaokrąglą się 8 kwietnia bieżącego roku w idealne 20. Nie mam konkretnych marzeń, moje wszelkie marzenia są bardzo przyziemne, chcę ukończyć anglistykę i jakoś poradzić sobie z życiem.
Wczoraj, 21 III straciłam kogos bardzo ważnego i mam pieprzony mętlik w głowie.
Dziękuję za uwagę,
Jutro napiszę coś konkretniejszego.
Muszę poszukać głowy najpierw.
Żegnam.